| ||||||||
Katalogu procedur medycznych nie można zaakceptować"Ten katalog jest kaleki, nie trzyma żadnego standardu" - to słowa profesora Andrzeja Borówki, którymi skomentował zawartość katalogu urologicznego zaprezentowanego przez NFZ. Intencją Kolegium Ordynatorów PTU była pomoc Narodowemu Funduszowi Zdrowia w ukształtowaniu listy procedur medycznych w zakresie urologii. Lista procedur, którą zaproponowało PTU, była oparta na międzynarodowym katalogu. Jednak w NFZ powstał katalog, który według Konsultanta Krajowego w dziedzinie urologii i Prezesa Polskiego Towarzystwa Urologicznego profesora Andrzeja Borówki, jest "absolutnie nie do przyjęcia". "Nie zawiera całego szeregu procedur urologicznych, które mają kluczowe znaczenie w naszej praktyce, przykłady tego są w piśmie, które kieruję do NFZ" - powiedział profesor Andrzej Borówka. Szanowny Panie Dyrektorze W styczniu otrzymałem kolejną wersję katalogu procedur medycznych Narodowego Funduszu Zdrowia. Niestety, mimo wielu różnych zmian, wnoszonych do katalogu w różnym czasie, trudno uznać go za dobry z wielu powodów. Opinię tę piszę kierując się przychylnością do Autorów katalogu oraz dążeniem do skłonienia Panów do jego udoskonalenia. Pragnę przypomnieć, że Koledzy z Kolegium Ordynatorów Polskiego Towarzystwa Urologicznego oraz ja osobiście poświęciliśmy wiele czasu, pracy i zapału w czasie opracowywania katalogu. Niemniej, efekt obecny nie jest zadowalający. Uprzejmie podkreślam, że na początku naszej współpracy przedstawiłem spis procedur urologicznych, sporządzony zgodnie z przyjętym nazewnictwem. Spis ten dołączam do niniejszego listu z uprzejmą sugestią, aby w katalogu Narodowego Funduszu Zdrowia zastosować nazwy procedur w nim zawarte. Posługiwanie się katalogiem jest bardzo trudne, ponieważ różne jego pozycje zawierają wiele procedur, których nazwy nie są "wystandaryzowane". Ponadto katalog nie zawiera niektórych procedur wykonywanych powszechnie przez urologów. Co więcej, wycena niektórych procedur zupełnie nie zapewnia pokrycia ich rzeczywistych kosztów. Uwagi konkretne:
Koniecznie trzeba umieścić w katalogu procedurę: radykalne wycięcie pęcherza + wykonanie nadpęcherzowego odprowadzenia moczu metodą niezapewniającą kontynencji (np. Bricker, transuretero-kutaneostomia) - minimalna liczba punktów wynosi 1300 punktów. Ponadto w katalogu nie dostrzegam następujących procedur urologicznych: NERKA
MOCZOWÓD
PĘCHERZ MOCZOWY
CEWKA MOCZOWA
MĘSKIE NARZĄDY PŁCIOWE
Uprzejmie proszę Pana Dyrektora o wskazanie, jak należy kodować poszczególne procedury wymienione wyżej, nieujęte w Katalogu. Jeszcze raz uprzejmie podkreślam potrzebę odniesienia procedur urologicznych zawartych w katalogu do spisu, który przedstawiłem wcześniej. Uprzejmie proszę o przedstawienie wykazu chirurgicznych jednostek referencyjnych, którym przypisano możliwość kontraktowania z NFZ niektórych procedur urologicznych. Zgłaszam gotowość do dalszej współpracy, która miałaby na celu wprowadzenie niezbędnych zmian do katalogu procedur urologicznych. Wersji katalogu, którą otrzymałem ostatnio (dotarła do mnie wiadomość, że przed kilkoma dniami pojawiła się wersja kolejna), nie jestem w stanie zaakceptować. Z wyrazami szacunku Andrzej Borówka Konsultant Krajowy i Prezes PTU podkreśla, że katalog zawiera błędy merytoryczne, które rzutują na niewłaściwe wycenienie wielu procedur. Zaznacza, że nie wszystkie są wycenione źle, natomiast wszystkie są wycenione bardzo nisko. "Liczba punktów jest skrajnie mała dla wszystkich procedur, a niektóre są wycenione w sposób, który świadczy o braku jakiejkolwiek świadomości, czym te procedury są, mimo że zwracaliśmy na to uwagę" - mówi profesor Borówka. Dodaje, że Narodowy Fundusz określił bardzo nisko wartość punktu, a oprócz tego nie ujednolicił jednak stawek za jeden punkt, gdyż do PTU docierają informacje, iż nie wszędzie w kraju jeden punkt jest wart 10 złotych. To był fundamentalny warunek współpracy PTU z Narodowym Funduszem i opracowywania katalogu. Kolegium Ordynatorów PTU przyjęło, za zgodą przedstawicieli NFZ, że 1 punkt równa się 10 złotych. Niestety, nie była to umowa zawarta na piśmie. "Ten katalog jest kaleki, nie trzyma żadnego standardu, bo, na przykład, jakie kody przyjąć dla procedur, które nie są ujęte w katalogu? Z Funduszu otrzymałem taką wiadomość, że najbliższe logicznie lub pod względem wyceny punktowej tej procedurze. To jakiś absurd, ja nie będę tego robił, aby później nie zarzucano mi nieprawidłowości. Natomiast niektóre procedury powtarzają się pod różnymi kodami dwukrotnie i mają różną wycenę" - argumentuje profesor Borówka. Dodaje, że wynik współpracy PTU z przedstawicielami NFZ i ostatecznej, nie do przyjęcia wersji katalogu, nie przekłada się w żaden sposób na kontakty personalne. Kontakty były miłe, ale współpraca nie przyniosła spodziewanych rezultatów. Konsultant Krajowy w dziedzinie urologii podkreśla wyraźnie, że nie było żadnego aktu formalnego, który pozwoliłby Narodowemu Funduszowi Zdrowia twierdzić, iż katalog medyczny w zakresie urologii został przez niego zaakceptowany. "Mimo przychylności, którą okazywałem wcześniej przy współpracy z przedstawicielami NFZ, w chwili obecnej odcinam się totalnie od tego produktu, mimo że kilka osób włożyło tak dużo pracy w jego przygotowanie" - stanowczo oświadcza profesor Borówka. W poprzednim numerze "Przeglądu Urologicznego" pisaliśmy o tym, że w katalogu pojawił się problem zabiegów wykonywanych przez specjalistów z różnych dziedzin. Niektóre procedury tworzą pogranicze różnych dyscyplin, np. wysiłkowe nietrzymanie moczu jest leczone zarówno przez urologów, jak i ginekologów, chirurdzy ogólni mają chęć usuwania nerek nowotworowych i wykonywania nefrektomii z powodu naczyń nerkowych, czyli takich zabiegów, które chirurgicznymi nie są. Nie chcą z tego zrezygnować, skoro dotychczas je wykonywali. Według profesora Andrzeja Borówki to, co należy do urologii, jest zdefiniowane bardzo klarownie poprzez program specjalizacji, który opisuje wszystko, co urolog musi umieć, by nim zostać. Wobec tego, to jest pole działania urologów - podkreśla profesor Borówka. "Ja rozumiem, że ktoś chciałby operować coś, za co dostanie dodatkowe punkty z Narodowego Funduszu Zdrowia, ale ja nie operuję przepuklin pachwinowych, mimo że umiem to robić i nie obcinam nóg, mimo iż jak byłem chirurgiem, to wykonywałem amputację kończyn i też umiem to robić. Z jednego powodu tego nie robię, bo to nie należy do zakresu urologii" - argumentuje. Spotkanie w tej sprawie, które zapowiadali urzędnicy Narodowego Funduszu, nie odbyło się. Profesor Andrzej Borówka spotkał się z własnej inicjatywy z profesorem Jackiem Szmidtem, Konsultantem Krajowym z dziedziny chirurgii ogólnej, i próbował uzgodnić zakres działalności chirurgów w obrębie urologii. "Doszedłem do takiego porozumienia, iż przekonałem Pana Profesora Jacka Szmidta, że nefrektomia nowotworowa jest domeną urologii i nie może być domeną chirurgii, chyba, że guz nerki jest wykryty przypadkowo podczas innej operacji i należy go usunąć, wtedy to jest zrozumiałe. Na przykład poszliśmy na taki konsensus, że nerki marskie w następstwie niedokrwienia leczonego wcześniej nieskutecznie przez chirurgów naczyniowych mogą być przez nich usunięte. To jest dla mnie zrozumiałe, chory jest leczony cały czas przez jednego specjalistę i nie ma żadnego powodu, żeby, w gruncie rzeczy błahy zabieg, wykonywać w innym miejscu, a nie tam, gdzie zajmowano się chorym od początku" - relacjonuje profesor Borówka. Profesor Jacek Szmidt obiecał, że tego rodzaju operacje będą wykonywane w ośrodkach akredytowanych przez niego, nazywane przez Narodowy Fundusz ośrodkami referencyjnymi. Ośrodki te miał wskazać profesor Szmidt. Profesor Borówka nie zna dotychczas listy tych ośrodków, bo Fundusz jej nie udostępnił, i nie wie, jak w rezultacie to tzw. "gentlemen’s agreement" zostanie zrealizowane. Z ginekologami nie doszło do porozumienia i - jak powiedział profesor Borówka - prawdopodobnie nie dojdzie. Konsultant w dziedzinie urologii uważa, że o to pole nie należy specjalnie walczyć, bo nie można zabronić czy nakazać administracyjnie, by operacje nietrzymania moczu wykonywali jedni specjaliści lub nie wykonywali inni. "Urolodzy na własne żądanie - z czego doskonale sobie zdają sprawę - stracili na samym początku to pole działania, dlatego, że się nim z odpowiednią energią nie zajęli. Mam na myśli operacje nietrzymania moczu w użyciem taśm podwieszających cewkę moczową. To jest w tej chwili hit w urologii, który wykonuje się w różnych warunkach, i to z niezłymi efektami. Operacja jest prosta i dość uzasadniona i ja osobiście widzę stosunkowo mało powikłań po tej operacji" - uważa Prezes PTU. Natomiast zdecydowanie twierdzi, że operacje te można wykonać po przeprowadzeniu kompleksowego badania urodynamicznego. "Badanie urodynamiczne należy natomiast do domeny urologii i nie ulega wątpliwości, że nie jest to badanie interdyscyplinarne" - zaznacza profesor Borówka. Ustalając granice tego z NFZ, wnosił wraz Kolegium Ordynatorów o to, by badanie urodynamiczne przypisać wyłącznie urologii, bowiem przypisane było również ginekologii. "Ja nie widzę żadnego uzasadnienia takiej decyzji, dlatego, że badanie urodynamiczne czy diagnostyka urodynamiczna, która stanowi nawet część neurourologii, jest urologią. Ja również umiem wykonać histerosalpingografię, ale jej nie robię, bo to należy do ginekologów. Stoję na stanowisku, że badanie urodynamiczne powinien wykonywać urolog, a nie ginekolog" - argumentuje Konsultant Krajowy. Profesor Borówka podkreśla, że trudno przewidzieć, jaki będzie skutek jego działań, walka będzie ciężka, dlatego, iż ginekolodzy widzą w tym swoje korzyści. Mogą wykonywać na swoim oddziale dużo prostych operacji, ale problem polega na tym, by umieć zakwalifikować chorą do tego zabiegu. Konsultant Krajowy podkreśla, że dysponuje co najmniej czterema wersjami katalogu, w tym tą, która była podstawą dla urologów. Natomiast nie ma żadnego klucza, według którego można posługiwać się katalogiem w momencie wypisywania chorego, kiedy istnieje potrzeba znalezienia kodu. "Przemieszane są tam koty z zającami, sarny z dzikami" - denerwuje się profesor Borówka. Operacje z różnych dyscyplin są połączone w jeden punkt. Również operacje z tej samej dyscypliny, ale bardzo dalekie od siebie, są połączone w jeden punkt. Ponadto nie jest przyjęte wystandaryzowane nazewnictwo. Częściowe wycięcie nerki można nazwać częściowym wycięciem nerki, częściową resekcją lub resekcją. Wobec tego katalog nie zawiera nazw standardowych, nazw polskich. Profesor Andrzej Borówka zastanawia się: "Poszukując danego zabiegu, nie wiem, jakim hasłem się posłużyć, aby ten zabieg szybko znaleźć i w codziennej praktyce widzę, że całą tę część urologiczną trzeba od początku do końca przeczytać. Prawdopodobnie każdy urolog nauczy się tego i będzie pamiętał, jakie są kody. Tylko po co kupować za ciasny garnitur i poszerzać go w domu?" |