Przegląd Urologiczny 2004/3 (25) wersja do druku | skomentuj ten artykuł | szybkie odnośniki
 
strona główna > archiwum > Przegląd Urologiczny 2004/3 (25) > Ocalmy od zapomnienia

Ocalmy od zapomnienia

Rozmowa z prof. Andrzejem Borkowskim, redaktorem wydania książki "50 lat Polskiego Towarzystwa Urologicznego"

Panie Profesorze, skąd ten niezwykły pomysł utrwalenia historii polskiej urologii, bo tym przecież w istocie jest 2-tomowe "50-lecie PTU"?

Najpierw był pomysł zebrania i opracowania jedynie historii naszego towarzystwa. Zrodził się pod koniec 1996 r., kiedy z dr Januszem Judyckim, podówczas sekretarzem ZG PTU pracowaliśmy nad program 29 kongresu, przypadającego w roku 50-lecia PTU. Naszym ambitnym celem było wydanie tej książki na jubileuszowy kongres w 1999 roku. Poprosiliśmy koła terenowe o krótką historię każdego z nich. Niestety materiały spływały bardzo wolno i w zaplanowanym terminie mieliśmy ich bardzo mało. Ale – co ważniejsze - po otrzymaniu trzech pierwszych; od prof. Mieczysława Fryczkowskiego ze Śląska, prof. Zbigniewa Kwiasa z Poznania i od dr Lecha Stachurskiego z terenu północno-zachodniego; zawierających także historię oddziałów urologii na tych obszarach, zdaliśmy sobie sprawę, że stoimy przed unikalną szansą udokumentowanie nie tylko dziejów towarzystwa, ale także rozwoju urologii w Polsce w okresie powojennym. W pewnym sensie mogła to by być kontynuacja „Zarysu dziejów urologii polskiej”, opracowanej przez Jana Chojnę w 1974 r. Zdefiniowaliśmy na nowo cały projekt i to nowe wyzwanie opóźniło pracę, książka nie powstała na 50-lecie PTU.

Ale ostateczny efekt zrekompensował to opóźnienie?

Tak, książka ma szerszy zakres niż pierwotne planowaliśmy. Pierwszy tom zawiera informacje i dokumenty z najdawniejszego okresu działalności PTU, począwszy od pierwszego zebrania założycieli. Ten tom wyszedł nieco wcześniej. Mieliśmy pewne kłopoty z zebraniem pełnych informacji nt. niektórych wydarzeń w pierwszym okresie, jak również z dokumentacją fotograficzną z tamtych czasów. Czytelnicy na pewno zauważą także dysproporcje w prezentowaniu poszczególnych kół i oddziałów. Te placówki, które nadesłały obszerniejsze opracowania, mają po prostu bogatszą prezentację. Nie zawsze mogliśmy uzupełniać luki danymi znalezionymi w archiwach czy np. starych rocznikach "Urologii Polskiej". Ale nie kończymy naszej pracy. Istnieje elektroniczny zapis wydania. Koledzy z oddziałów mają szansę uzupełnić braki, odnaleźć zdjęcia, nadal zbieramy materiały i być może na któryś kolejny jubileuszowy zjazd wyjdzie drugie, poszerzone wydanie.

Zespół redakcyjny: Pan profesor oraz doktorzy: Janusz i Jacek Judyccy oraz Bolesław Kuzaka, włożył w to przedsięwzięcie wiele pracy.

Praca trwała ok. 5 lat . Szczególnie pierwszy tom zajął nam dużo czasu, gdyż zbieranie materiałów dotyczących pierwszych lat czy opracowanie życiorysów członków założycieli i członków honorowych nie było łatwe. Przy drugim tomie zajęliśmy się już tylko takim redakcyjnym opracowaniem nadesłanych materiałów, aby miały jednolity charakter. W tę pracę dużo trudu włożyli koledzy z poszczególnych oddziałów przygotowujący ich historię. Pragnę podkreślić, że Oni, jak i zespół redakcyjny w Klinice pracowali honorowo i za swą pracę nie chcieli żadnego wynagrodzenia. Serdecznie im za to dziękuję. Praca ta przyniosła nam ogromną satysfakcję. Wielokrotnie zdawaliśmy sobie sprawę, że wiele informacji, danych o zdarzeniach i ludziach uchwyciliśmy w ostatnim momencie, tuż przed ich zatarciem w ludzkiej pamięci. Zespól redakcyjny powierzył opracowanie graficzne książki i jej druk wydawnictwu „Remedy". Warto przypomnieć, że przedsięwzięcie to było możliwe dzięki dotacji Zarządu Głónego PTU. W czasie mojej prezesury w 1997 r. zarząd zdecydował, że wyasygnuje 60 tys. zł na koszty wydania tej książki. Pieniędzy tych wystarczyło to tylko na pierwszy tom. Drugi kosztował nieco mniej – ok. 30 tys. I tę sumę wyłożyła kasa PTU, dzięki uprzejmości prof. Andrzeja Borówki, obecnego prezesa i dr Artura Antoniewicza, skarbnika. Dzięki temu wszyscy aktywni członkowie PTU, płacący składki, otrzymają tę książkę gratis. Ponadto firma MSD zgłosiła chęć zakupienia 30 egzemplarzy, oprawienia ich w półskórek i ofiarowania tych bibliofilskich rarytasów - wedle swojego uznania - "urologicznym" VIP-om.

Z pewnością przy tak dokładnym poznaniu historii można także prześledzić zmiany zachodzące w samej organizacji.

Oczywiście, zmiany są widoczne, chociaż zastrzegam się, że jest to moja osobista ocena. Był taki czas, zwłaszcza w pierwszych dziesiątkach lat, że Towarzystwo było jedynym i najważniejszym miejscem kontaktów urologów w Polsce. Nie było wyjazdów za granicę, nie było możliwości korzystania z zagranicznej prasy fachowej. Jeszcze 20 lat temu istniały silne więzi w ośrodkach terenowych, a comiesięczne zebranie oddziału było nieomal świętem - naukowym i towarzyskim. Na spotkanie w Warszawie przychodziło ponad 100 osób. Obecnie takie spotkania straciły na znaczeniu, nasi członkowie mają coraz mniejsze potrzeby dodatkowych kontaktów w swoim środowisku. Nieustannie odbywają się kongresy, sympozja międzynarodowe, których atrakcyjność jest o wiele większa niż naszych spotkań. Strony internetowe oferują nieograniczony dostęp do najnowszej wiedzy. Myślę, że nie jesteśmy w tym odosobnieni. Tradycja żywych kontaktów międzyludzkich zamiera. Zapewne stoimy przed koniecznością określenia nowej roli Towarzystwa, zdefiniowania nowych zadań.

Należy więc życzyć środowisku urologów, aby wydana właśnie książka pozwoliła, choć w pewnym stopniu, na odnowienie więzi, a także pomogła określić miejsce Towarzystwa w zmieniającej się rzeczywistości.