| ||||||||
Profesor Krzeskiej podróże z medycynąW szóstą rocznicę śmierci Jej MężaUkazała się kolejna książka prof. Ireny Krzeskiej "Krokodyl nigdy się nie spieszy. Afrykańska przygoda z medycyną", należąca do poszukiwanego przez czytelników rodzaju literatury wspomnieniowej. Książkę czyta się z dużym zainteresowaniem. Autorka żywo i ze swadą opisuje swoje, czasami zabawne, a czasami wręcz nieprawdopodobne przygody z afrykańską medycyną. Wśród lekarzy zajmujących się pisarstwem Irena Krzeska należy do najznakomitszych. Nie jest to pierwsza beletrystyczna książka prof. Krzeskiej, pediatry, nefrologa, wdowy po prof. Tadeuszu Krzeskim, znakomitym urologu i nauczycielu akademickim. Dwie poprzednie książki - "Kanada pachnąca medycyną" (dwa wznowienia) i "Z medycyną przez świat" były równie ciekawe. Irena i Tadeusz poznali się podczas okupacji niemieckiej na tajnych kompletach w szkole Zaorskiego, gdzie oboje studiowali medycynę. Irena Krzeska wcześnie, w wieku 17 lat zdała maturę, a dyplom Uniwersytetu Warszawskiego (tuż po wojnie medycyna była jeszcze kierunkiem uniwersyteckim) otrzymała mając 22 lata. Po bardzo długim stażu małżeńskim nadal uważa, że uprawianie zawodów pokrewnych, albo wręcz tego samego zawodu, przez obydwoje małżonków jest bardzo dobrym pomysłem na wspólne życie. Partnerstwo zawodowe pozwoliło imprzeżyć razem 51 lat, a w ciągu tych lat współpracować oraz nieco rywalizować - nie tyle w karierze zawodowej, co raczej w zdobywaniu coraz wyższych stopni naukowych. Byli lekarzami, uprawiali bliskie specjalności - urologię i nefrologię dziecięcą, prawie w tym samym czasie osiągali kolejne stopnie i tytuły naukowe, ale pracę zawodową traktowali bardzo różnie. Profesor Krzeski całe życie przepracował w placówkach warszawskich - najpierw w Szpitalu Miejskim nr 1 (obecnie Szpital Wolski), potem utworzył Oddział Urologii w Szpitalu Wojewódzkim w Warszawie, przekształcony później w Klinikę Urologii CMKP, pracował w Lecznicy Rządowej przy ul. Emilii Plater, a w końcu został kierownikiem Kliniki Urologii warszawskiej Akademii Medycznej w Szpitalu Dzieciątka Jezus. Za granicę wyjeżdżał tylko na zjazdy naukowe, kongresy i ... odwiedzić żonę w jej kolejnych, egzotycznych miejscach pracy. "Zdecydowanie wolał pracować w kraju, choć mnie się wydawało, że łatwiej przenieść się ze szpitala w Kanadzie do szpitala w Kenii niż z jednej do drugiej placówki w Warszawie. Mąż karierę zawodową zrobił w Polsce. Ale mnie nigdy nie hamował w moich dążeniach do poznawania nowych miejsc, był bardzo tolerancyjny, pracowity. Pomagaliśmy sobie nawzajem przy redagowaniu publikacji naukowych. Ponadto był bardzo pogodny i towarzyski. Przez nasz dom nieustannie przewijali się goście. Dzięki moim licznym wyjazdom bardzo często byli to obcokrajowcy. Przy naszym stole przy różnych okazjach zasiadali przedstawiciele 22 narodowości" - pisze prof. Krzeska. Irena Krzeska "od zawsze" była ciekawa świata i marzyła o jego poznawaniu. Szansę wyrwania się za granicę w niesprzyjających takim eskapadom czasach PRL dała jej płynna znajomość aż trzech języków: angielskiego, francuskiego i niemieckiego oraz właśnie medycyna. Jednak na początku kariery miała trudności nawet z pozostaniem w Warszawie. Przez półtora roku pracowała jako wolontariuszka w szpitalu przy Litewskiej, by potem otrzymać tam etat. W pierwszych latach aż 7 razy otrzymywała nakaz pracy poza stolicą, między innymi 2 miesiące przepracowała na Śląsku. Inny nakaz wysyłał ją pod Hrubieszów, w okolice, w których akurat w tym czasie przeprowadzano korektę granicy polsko-radzieckiej. Zawsze jednak udawało się wrócić do kliniki przy Litewskiej, w której zdobyła wszystkie stopnie naukowe, aż do tytułu profesora zwyczajnego. Po drodze musiała jeszcze zdać egzamin na kandydata nauk - stopień znany tylko w tamtej, wczesnosocjalistycznej rzeczywistości. Ten egzamin, między innymi ze znajomości ideologii marksistowskiej i języka rosyjskiego, musieli zdać wszyscy: partyjni i bezpartyjni. Przez ostatnie 15 lat pracy zawodowej prof. Krzeska kierowała Kliniką Pediatrii w szpitalu przy ul. Działdowskiej w Warszawie. Bardzo wcześnie, bo już w 1958 roku, wyjechała na swój pierwszy staż zagraniczny i to od razu w wielki świat - aż do Kanady. Udało się to dzięki zaproszeniu prof. Alana Rossa, szefa kliniki pediatrycznej w Montrealu, którego przypadkowo poznała na zjeździe pediatrów w Moskwie. Pierwszy wyjazd był zarazem najcięższy, nawet późniejszy pobyt w Afryce - w jakże odmiennych pod każdym względem warunkach - począwszy od klimatu, a kończąc na podejściu do życia, kulturze i mentalności współpracowników, nie był tak ciężki jak ten roczny internship (staż podyplomowy) w Kanadzie. A jednak nie zrezygnowała, co więcej - pozostała entuzjastką pracy w zagranicznych szpitalach i podróży. "Obok pracy największe znaczenie przypisuję poznaniu. Nawet za cenę wyczerpujących wysiłków, porażek, rozczarowań, ryzyka, różnych strat z życiem włącznie, warto doświadczyć jak najwięcej. W tym leży, uważam, istotna wartość życia" - napisała w książce "Z medycyną przez świat". To przeświadczenie decydowało, gdy wybierała się na kolejne kontrakty: do Stanów Zjednoczonych, Nowej Zelandii, Zairu, na Maltę albo gdy towarzyszyła mężowi w wyjazdach na międzynarodowe kongresy urologiczne. W sumie była w 78 krajach, w każdym przeważnie po kilka razy. Poznanie kraju i jego mieszkańców w czasie pracy jest znacznie głębsze niż w czasie wycieczki turystycznej. Do najciekawszych przeżyć zalicza dwukrotne uczestnictwo na safari w Kenii. Pojechała tam wraz z mężem, którego gościła na wakacjach podczas pracy w Zairze. W ciągu 3 lat pracy w Lubumbashi (Zair) prof. Krzeska wykształciła pierwszych kongijskich pediatrów. Byli to lekarze, którzy po ukończeniu medycyny w Europie pracowali od kilku lat u siebie, ale ich dotychczasowi zwierzchnicy nie ułatwiali im kształcenia specjalizacyjnego. Dwóch swoich uczniów spotkała później jako uczestników zjazdów pediatrycznych w Buenos Aires i Paryżu. Ponieważ umiała i lubiła formułować swoje myśli w formie pisanej, już w latach 50. przystała na propozycję pisania popularnonaukowych broszur poświęconych oświacie sanitarnej. W tamtych latach brakowało takich opracowań, a jej brakowało pieniędzy. Najlepsze z nich - "Dziecko w szpitalu" - dla lekarzy, matek i dzieci, trzy razy wznawiał PZWL. Irena Krzeska napisała oczywiście wiele prac naukowych - w Polsce i krajach, w których pracowała. Wspólnie z mężem przygotowali podręcznik "Urologia dziecięca". W USA, w Buffalo, w czasie pracy w szpitalu uniwersytetu stanu Nowy Jork, pod wpływem szefa, prof. Mitchella Rubina, napisała po angielsku "One year in medical center in USA" - rodzaj zabawnego przewodnika dla obcokrajowców podejmujących pracę w amerykańskich szpitalach. A potem przyszedł czas na większe prace - pisanie wspomnień. Wiele przeżytych przygód, np. w Afryce, aż prosiło się o uwiecznienie. Jak sama mówi, miała talent do wpadania w kłopotliwe sytuacje, niezwykłe przygody. "Czasami nawet bliscy nie chcieli w nie uwierzyć. Na szczęście miałam świadków, choć nie zawsze. W 1966 r., tuż przed powrotem do Polski ze Stanów Zjednoczonych, odwiedzili mnie agenci FBI z pytaniem: dlaczego wracam? Wykazali się ogromną wiedzą o mnie i mojej rodzinie. Kto w to dziś uwierzy?" - wspomina Irena Krzeska. Wszystkie frapujące wspomnienia Ireny Krzeskiej są warte poznania.
|