Przegląd Urologiczny 2005/4 (32) wersja do druku | skomentuj ten artykuł | szybkie odnośniki
 
strona główna > archiwum > Przegląd Urologiczny 2005/4 (32) > Szansą prywatyzacja

Szansą prywatyzacja

Z prof. Adamem Jędzurą, ordynatorem Oddziału Urologii Okręgowego Szpitala Kolejowego w Lublinie, rozmawia Adam Wojciechowski

Fotografia 1
Prof. dr hab. med. Adam Jędzura

Ma Pan szczególną satysfakcję, gdyż tym razem urolodzy przyjechali na kongres do Lublina, bardzo Panu bliskiego. Jakie ma Pan na ten temat opinie?

Jest to pierwszy zjazd organizowany w Lublinie po 33 latach. Myślę, iż wiele traciliśmy na tym, że do tej pory nie było u nas Kongresu PTU. Koledzy z innych regionów nie wiedzieli, jaki reprezentujemy poziom, jak wygląda Lubelszczyzna. Były wątpliwości, czy Lublin sobie poradzi z organizacją tego zjazdu, czy ma odpowiednią bazę lokalową, hotelową itd.
A przecież nasze miasto ma pięć uczelni, w tym stale rozwijającą się Akademię Medyczną. I tu kieruję ukłon w stronę kierownika Kliniki Urologii, prof. Krzysztofa Bara, który od kilku lat, służąc swoją wiedzą i doświadczeniem, podnosi poziom urologii w naszym regionie. Jak się okazało, jest również dobrym organizatorem. Lubelskie oddziały urologii także reprezentują dobry, fachowy poziom. Mimo niedofinansowania służby zdrowia, stale dokupują dobry sprzęt. Dlatego rozwija się też endourologia, a ostatnio również laparoskopia.

Chce Pan powiedzieć, że wschodnia część Polski jest tak bardzo zaniedbana, że trzeba jej finansowo pomóc?

Myślę, że nie. Ten ciągły rozwój urologii w naszym regionie ma swoich autorów. Wspomnianego już prof. Krzysztofa Bara, a także prof. Andrzeja Borówkę, konsultanta krajowego w dziedzinie urologii, który nas ciągle wspiera i zachęca do podnoszenia kwalifikacji. To dzięki niemu urologia stała się specjalizacją elitarną, takiego określenia użył swego czasu doktor Andrzej Kidawa. Ale wróćmy jeszcze do wskazywanych autorów urologii. Są nimi wszyscy moi koledzy urolodzy z Lubelszczyzny.

Niestety, organizacja polskiej służby zdrowia nie jest taka, jak by się chciało, w związku z tym również warunki pracy urologów nie są w pełni zadowalające.

Pragnę z góry zaznaczyć, że wyrażane przeze mnie opinie dotyczące organizacji służby zdrowia wynikają z długich lat obserwacji i doświadczeń zawodowych. Nie są zaś gotowym modelem do restrukturyzacji oddziałów urologicznych. Od pewnego czasu zastanawiam się nad możliwością utworzenia Niepublicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej na wzór już istniejących w Katowicach, Łasku i Bydgoszczy. Dziwi mnie, że to, co jest możliwe w innych miastach, u nas nie znajduje akceptacji organu założycielskiego szpitala. Na przykład nasz oddział realizuje prawie 3,5 mln kontrakt przy średniej płacy lekarza 800-1000 zł. Podczas gdy inne oddziały przy tej samej płacy wykonują jedną trzecią wysokości naszego kontraktu. Jaka jest więc motywacja do lepszej pracy dla jednych i drugich? Rozwiązaniem jest więc prywatyzacja oddziału, co wyzwoli też pozytywne odruchy u innych kolegów i skorzysta na tym szpital oraz pacjenci. Szpital nie ma pieniędzy dla Oddziału Urologii, mimo wypracowania tak dużych kwot. Dzięki założonemu przed dwoma laty Stowarzyszeniu kupujemy sprzęt do zabiegów endoskopowych. Jaka jest więc rola kierujących szpitalem?

Czym zajmuje się Stowarzyszenie?

Stowarzyszenia pełnią rolę donatorów środków finansowych dla państwowej służby zdrowia. Działalność charytatywna tego typu jest popierana przez ministerstwo, gdyż wspomaga budżet państwowy. Bez pieniędzy na sprzęt szpitale nie będą mogły konkurować z prywatnymi jednostkami.
Założyliśmy Stowarzyszenie w celu zbierania funduszy na sprzęt potrzebny do nowoczesnych procedur. Bez naszych starań o sponsorów nie moglibyśmy wykonywać procedur endoskopowych. Sami byliśmy pierwszymi fundatorami dla kapitału założycielskiego Stowarzyszenia. Nasz szpital z powodu tak dużego zadłużenia nie jest w stanie już nawet naprawić uszkodzonego sprzętu. Nie znając losów podupadającej jednostki, zabezpieczamy się, gromadząc środki do pracy - sprzęt - w Stowarzyszeniu. Obawiamy się, że nasz rezultat ciężkiej pracy - duży kontrakt, jest pochłaniany przez wierzycieli.

Pod jakimi warunkami możliwe jest przyspieszenie prywatyzacji obejmującej oddziały szpitalne?

Konieczna jest pomoc polityków w pracach legislacyjnych nad ustawą o prywatyzacji służby zdrowia i dodatkowych ubezpieczeniach zdrowotnych. Obecnie szpitale w swoim statucie nie mają zapisu o możliwości zlecania wykonywania kontraktu pojedynczym osobom lub grupom zorganizowanym w Niepublicznym Zakładzie Opieki Zdrowotnej. A przecież wystarczy umieszczenie takiej klauzuli w umowie przez organ założycielski. Niepubliczny Zakład Opieki Zdrowotnej może świadczyć usługi dla kilku szpitali, a każdy z nich wpisuje go do oferty dla NFZ jako podwykonawcę. Nie jest to sprzeczne ze znowelizowaną ustawą o Zakładzie Opieki Zdrowotnej. Dobrym przykładem jest wykorzystanie jednego aparatu ESWL przez kilka szpitali, mających umowę na podwykonawstwo.
Prywatne oddziały są obecnie dyskryminowane w konkursie ofert przez NFZ. A przecież świadczą one te same usługi taniej i w lepszych warunkach dla pacjenta. Ta dyskryminacja jest sprzeczna z zasadami wolnej konkurencji w ofertach dla NFZ. Zatem pacjenci będą rezygnować z usług publicznych na korzyść lepszych niepublicznych. W konsekwencji wielkość kontraktu dla publicznej jednostki może maleć, co w rezultacie może doprowadzić do jej likwidacji. Jedyną szansą na to, by publiczne jednostki się utrzymały, jest ich współpraca z Niepublicznymi Zakładami Opieki Zdrowotnej na zasadzie podwykonawstwa w kontrakcie lub outsourcingu usług.

Mam nadzieję, że po najbliższych wyborach sytuacja w polskiej służbie zdrowia się zmieni.

Politycy dobrze wiedzą, że służba zdrowia nie może pozostawać w takim kształcie, jak obecnie. Partie polityczne dążące do poprawy dostępności opieki dla pacjentów umożliwią zwiększenie liczby oferentów usług medycznych. Wprowadzenie Niepublicznych Zakładów Opieki Zdrowotnej daje większą dostępność opieki specjalistycznej, lepszą jakość i niższą cenę jednostkową dla NFZ. Dodatkowe finansowanie z firm ubezpieczeniowych i karnety rodzinne dla opieki ponadstandardowej ma miejsce na całym świecie. W Polsce funkcjonuje to już w prywatnych klinikach. Pozyskanie dodatkowych pieniędzy na sprzęt przez emisję nowych akcji nie stanowi dla nich problemu. Publiczna jednostka nie może w podobny sposób pozyskać dodatkowych pieniędzy.

Problem zadłużenia prowadzi do tego, że w którymś momencie szpitale te są przejmowane za długi i w efekcie trafią w prywatne ręce, niestety w dużo gorszym stanie, z bardziej zdewastowanym sprzętem i całą infrastrukturą.

Obecnie cały kontrakt jest przeznaczony na pensje, bieżące funkcjonowanie i obsługę długu, który narasta w szybszym tempie niż spłata wierzytelności. Długi szpitali są atrakcyjne, ponieważ mają gwarancje budżetu państwa. Dlatego organ założycielski nie odpowiada za zabezpieczenie tych wierzytelności. Tymczasem jest to ukryta część długu publicznego, który narasta dwa i pół razy szybciej ze względu na odsetki w porównaniu z obligacjami. Konieczne jest przyspieszenie ustawy o sekurytyzacji długów szpitali, czyli zabezpieczenia długów tańszymi w obsłudze obligacjami. Jest to pole do działania dla polityków.

Wreszcie nastąpiło otwarcie granic Unii Europejskiej. W związku z tym lekarze i pielęgniarki, zarabiające zbyt mało, mają mnóstwo ofert wyjazdu do innych krajów, co jeszcze bardziej pogorszy sytuację. Trudniej będzie odrobić straty. Ludzie doświadczeni zabiorą ze sobą zdobytą wiedzę i doświadczenie.

Wykształcenie lekarza w krajach Unii jest tak drogie, że opłaca im się zatrudniać naszych specjalistów za duże wynagrodzenia. Kosztów wykształcenia i pracy lekarza w Polsce nikt nie liczy. Przykładem jest mój kolega z oddziału, który wyjechał do Arabii Saudyjskiej. Dobrze sobie radził jako urolog, niestety zarabiał jedynie 900 złotych miesięcznie. To poniżające dla naszej grupy społecznej. Jeżeli nie będzie gruntownych zmian w służbie zdrowia i idących za tym godziwych płac, wówczas stracimy najlepszych fachowców. Stwierdzam, że w ciągu 16 lat transformacji ustrojowej służba zdrowia nie została w sensowny sposób zrestrukturyzowana finansowo.

Czy Polskę stać na to, by kształcić lekarzy i pielęgniarki dla potrzeb krajów Europy Zachodniej lub jeszcze od nich bogatszych?

Pytanie jest retoryczne.

Dziękuję za rozmowę.