Przegląd Urologiczny 2012/2 (72) wersja do druku | skomentuj ten artykuł | szybkie odnośniki
 
strona główna > archiwum > Przegląd Urologiczny 2012/2 (72) > Lekarzu, czy zagraża ci wypalenie?

Lekarzu, czy zagraża ci wypalenie?

Wypalenie zawodowe należy do istotnych problemów współczesności, dosięga przedstawicieli różnych profesji i zawodów. Szczególnie są na nie narażeni przedstawiciele tych zawodów, których istotą jest angażujący kontakt z drugą osobą lub grupą (osoby pracujące w tzw. profesjach pomagających - human services: lekarze, pielęgniarki, nauczyciele, psychologowie, duchowni, terapeuci, itp.). Dlatego na postawione wyżej pytanie należałoby udzielić odpowiedzi twierdzącej. Jest to problem złożony i niezwykle groźny w skutkach. Zdaniem jednej z badaczek, Christiny Maslach - zajmującej się od ćwierćwiecza tą problematyką - istotą syndromu wypalenia jest „rozpad wartości, godności, ducha i woli - erozja ludzkiej duszy. Ten stan postępuje stopniowo, w sposób ciągły i nieprzerwany, spychając ludzi ku dołowi ruchem spiralnym, z którego trudno się wyrwać”. Zatem syndrom wypalenia nie dotyczy jedynie trudności natury psychofizycznej i może wystąpić nie tylko u zapracowanych. Swym niszczycielskim ogniem dotyka wnętrza człowieka i praktycznie zagraża każdemu. Prace nad syndromem wypalenia mają prawie 30-letnią historię i przynoszą wymierne korzyści. Wyniki badań stają się szczególnie przydatne przy budowaniu strategii pomocnych w przeciwdziałaniu temu zjawisku.

Wypalenie istotnie wiąże się z sytuacją stresu, a precyzując, ze swoistym niepowodzeniem w konfrontacji z długotrwałym i nazbyt obciążającym psychicznie stresem. Dlatego warto już na wstępie zaznaczyć, że jednym ze skuteczniejszych sposobów zapobiegania wypaleniu jest wypracowanie skutecznych strategii radzenia sobie ze stresem (coping). Istnieje wiele pomocnych technik, za pomocą których każdy jest w stanie zarówno rozpoznać fakt, że znalazł się w sytuacji stresowej, jak i wdrożyć własne wypracowane sposoby- -strategie nakierowane na przezwyciężenie jego negatywnych skutków.

Mówi się o wypaleniu, że jest zespołem następujących objawów: wyczerpania, swoiście rozumianej utraty entuzjazmu (depersonalizacji) oraz nieefektywności. Symptomy te stanowią subiektywne odczucia osoby, którą syndrom wypalenia dotyka, ale istnieją również obiektywnie, są więc rejestrowane przez otoczenie. Ten model dość klarownie ukazuje, czym jest wypalenie i na nim chciałbym oprzeć dalsze analizy. Aby zatem orzec, że mamy do czynienia z zespołem wypalenia, musimy stwierdzić, iż występują jednocześnie - choć nie zawsze w jednakowym natężeniu - trzy wymiary czy jakości. Pierwszym czynnikiem jest wyczerpanie, rozumiane jako realne osłabienie zarówno kondycji fizycznej, jak i (albo raczej: przede wszystkim) sfery emocjonalnej. Niestabilny nastrój, mała odporność na trudności, poirytowanie, poczucie bezsilności czy bezradności są częstymi i typowymi przejawami wyczerpania. Osoby takie czują się nadmiernie obciążone, „wymęczone”, przepracowane, a w efekcie niezdolne do odprężenia i wypoczynku. Zgłaszają różne dolegliwości: bezsenność, notoryczne bóle głowy, osłabienie, są też mniej odporne na infekcje. Depersonalizacja oznacza, że początkowy entuzjazm towarzyszący spotkaniom z innymi ludźmi ustąpił miejsca cynizmowi. Osoby doświadczające wypalenia przybierają postawę chłodną i silnie dystansują się w podejściu do innych ludzi i ich problemów. W praktyce oznacza to, że koledzy stali się irytujący, szef nazbyt wymagający i przesadnie kontrolujący, a pacjenci uciążliwi. Izolacja i zobojętnienie stają się w tym wypadku sposobem chroniącym przed dalszym wyczerpaniem. Nieefektywność to ostatnia składowa syndromu wypalenia. Proces wypaleniowy powoduje obniżenie wydajności i wpływa negatywnie na efektywność. Osoba wypalona traci zapał, a praca staje się dla niej mniej satysfakcjonująca. Czuje się nieskuteczna w konfrontacji, w podjęciu nowych zadań, co w efekcie wywołuje uczucie dyskomfortu i wrażenie osobistej bezwartościowości. W tej sytuacji osoby wypalone - co jest zrozumiałe - przedkładają wypoczynek nad zaangażowania zawodowe, stąd często na przykład wydłużają przerwy w pracy lub częściej korzystają ze zwolnień lekarskich. Jeśli zatem współwystępują opisane objawy (wyczerpanie - depersonalizacja - nieefektywność), możemy prognozować pojawienie się syndromu wypalenia) (ryc. 1).

Poniekąd wypalenie w swej dynamice oraz symptomach przypomina inne niekorzystne stany czy zaburzenia - na przykład depresję, kryzys, permanentne zmęczenie (Burisch). Dlatego rozpoznanie syndromu dokonywane jest przez specjalistów korzystających z precyzyjnych narzędzi diagnostycznych (np. najbardziej popularnego kwestionariusza Maslach Burnout Inventory - MBI). Oczywiście zdania i w tym względzie są podzielone, ponieważ niektórzy uważają, że rozwinięty (pełnoobjawowy) syndrom wypalenia najczęściej kończy się depresją. Jednak w celach praktycznych warto zapoznać się z przedstawioną powyżej listą objawów i stanów, co umożliwia wstępne określenie, czy u kogoś wystąpiły symptomy wypalenia oraz pozwala oszacować ich nasilenie.

Rycina 1
Model wypalenia zawodowego według Maslach
Praktycznie nie jest możliwe wskazanie jednej przyczyny, która stanowiłaby istotny czynnik wyzwalający syndrom wypalenia. Jego powstawanie, dynamika i rozwój zależą od szeregu czynników. Z reguły nakładają się one na siebie, czasami wzajemnie się warunkują, pozostając w określonej zależności. Bardzo lapidarnie można przyjąć, że ktoś się wypalił, bo źle, czyli nieumiejętnie pracował. Jest w tym potocznym i mocno upraszczającym stwierdzeniu sporo prawdy. Zarzewie wypalenia powstaje wówczas, gdy nastąpiło swoiste niedopasowanie pomiędzy osobą zaangażowaną zawodowo a szeroko rozumianymi obszarami środowiska pracy zawodowej. Najczęściej wskazuje się na sześć obszarów:
  1. zbyt duże obciążenie pracą,
  2. brak kontroli i niemożność współdecydowania w pracy,
  3. niedostateczne wynagrodzenie (w formie płacowej i pozapłacowej),
  4. doświadczana niesprawiedliwość,
  5. brak współdziałania i problemy w relacjach międzyludzkich w zespole,
  6. konflikt wartości.

Zatrzymajmy się na chwilę nad owymi obszarami. Nadmierne obciążenie pracą to czynnik, którego występowanie potwierdzi niemal każdy z nas. Przyczyny jego najczęściej mają podłoże ekonomiczne, związane z nastawieniem na maksymalizację zysków, co przejawia się w redukcji etatów powodującej nadmierne obciążenie obowiązkami pozostałych pracowników. Nadmiar zadań wpływa na obniżenie jakości pracy, a także niszczy relacje międzyludzkie, gdyż ludzie wykonują swoje obowiązki w atmosferze napięcia, nieufności i strachu wobec możliwych kolejnych zwolnień. Ich codziennym zmaganiom z niemożliwą do ogarnięcia ilością zadań służbowych towarzyszy również wewnętrzny konflikt wartości, gdyż zwiększenie wydajności pracy i wydłużenie jego czasu najczęściej odbywa się kosztem rodziny, w tym osób najbardziej bezbronnych i nieświadomych mechanizmów ekonomicznych, czyli dzieci. Nadmierne przeciążenie pracą uniemożliwia również czynienie jej dziedziną twórczej, innowacyjnej działalności, przynoszącej wzrost zarówno pracownikom, jak też organizacji, która ich zatrudnia. Ale jest to zarazem obszar, na którym bardzo często sami stwarzamy sobie problemy, z własnej woli pracując zbyt wiele godzin i przyjmując na siebie zbyt wiele zobowiązań. Zapominając o konieczności zachowania harmonii pomiędzy czasem przeznaczonym na pracę i wypoczynek, sami siebie czynimy swego rodzaju „niewolnikami”.

Brak kontroli i niemożność współdecydowania w pracy to kolejny czynnik będący znakiem naszych czasów. Powoduje, że czujemy się jedynie „trybikiem w maszynie” na skutek rozbieżności pomiędzy tym co sądzimy o własnych kompetencjach, a tym co możemy zrobić w ramach obowiązujących procedur. A przecież każdy z nas chce mieć możliwość wykorzystywania swojej wiedzy i umiejętności, podejmowania decyzji, dokonywania wyborów, a także ponoszenia odpowiedzialności za podjęte decyzje. Konieczność poddania się odgórnie narzuconym standardom i limitom w pracy, podyktowanym względami ekonomicznymi i monitoringiem procesów, powoduje z jednej strony frustrujące poczucie bezradności, z drugiej zaś może warunkować postawę braku poczucia odpowiedzialności za efekty pracy - co w konsekwencji może prowadzić do amoralnych zachowań.

Kolejna potrzeba, której niespełnienie będzie sprzyjało poczuciu niedopasowania do miejsca pracy, to potrzeba godnego wynagrodzenia oraz uznania za dobrze wykonaną pracę. Te dwa czynniki są niezbędne, abyśmy doceniali wartość naszej pracy oraz mieli poczucie własnej wartości jako pracownika.

Organizacja, w której ludzie mają poczucie, że są sprawiedliwie traktowani, to taka, w której każdej z osób okazywany jest szacunek, umacniający w każdym z nas poczucie własnej wartości. Brak sprawiedliwości uwidacznia się szczególnie w chwili awansów i ocen, rozwiązywania konfliktów czy rozpatrywania skarg. Bardzo jaskrawy bywa na poziomie płac. Dlatego też doświadczanie niesprawiedliwości zawsze będzie stanowiło powód do frustracji dla pracowników.

Wszystkie wcześniej wymienione obszary mogą być polem do tworzenia kolejnego czynnika zagrożenia, a mianowicie - załamania społeczności w miejscu pracy. Harmonijne istnienie we wspólnocie ludzkiej to jeden z bardzo istotnych aspektów warunkujących nasze pozytywne uczucia. Fatalne w skutkach jest, kiedy na przykład z nadmiaru obowiązków czy specyfiki stanowiska człowiek zostaje odizolowany od zespołu współpracowników, fatalne jest, gdy na skutek złej kultury w organizacji ludzie nie mają szansy stworzyć zespołu, w którym doświadczać mogą koleżeństwa, wsparcia, uznania. Nie do zniesienia jest sytuacja, kiedy między współpracownikami trwa długotrwały konflikt rozbijający bezpowrotnie więzi międzyludzkie i wprowadzający atmosferę braku bezpieczeństwa.

I wreszcie ostatni obszar, na którego polu może nastąpić niedopasowanie, które w konsekwencji stanie się zarzewiem wypalenia zawodowego - konflikt wartości. Pojawia się on wówczas, gdy istnieje rozbieżność pomiędzy kulturą organizacji a systemem wartości, jakim kieruje się pracownik, bądź też pomiędzy szczytnymi hasłami misji organizacji a jej rzeczywistymi celami. U pracowników, którzy pomimo świadomości występowania tej niezgodności decydują się na pracę w organizacji, z czasem wystąpi dezintegracja osobowości oraz poczucie utraty godności i szacunku do samego siebie.

Jeśli przyjrzymy się uważnie tym obszarom i odniesiemy je do realiów wykonywanej profesji lekarza, łatwiejsze staje się uchwycenie mechanizmu, który powoduje pojawienie się symptomów wypalenia u niektórych przedstawicieli tych profesji. Jeśli natomiast we wspomnianych obszarach zachodzi dopasowanie - na przykład osoby są godziwie wynagradzane, w zespole panuje zgodna i przyjazna atmosfera - wszystkie te korzystne warunki chronią przed wypaleniem. Zatem nie bez znaczenia jest to, co dzieje się w trakcie szeroko pojętych transakcji czy interakcji w układzie pracownik-środowisko pracy. Istotny jest rezultat tych transakcji, który może albo sprzyjać wypaleniu, albo działa swoiście „przeciwwypaleniowo”.

W zrozumieniu przyczyn wypalenia bardzo pomocna jest „oddolna” analiza pod kątem wypaleniowym określonych grup zawodowych. Zmieniające się warunki pracy spowodowały, że do pewnych standardowych zadań doszły nowe wyzwania i obszary pracy, które generują nowe obciążenia - co ma miejsce na przykład w pracy lekarza. Dlatego poznanie specyfiki pracy, trudności i zagrożeń w danym zawodzie pozwala nie tylko ocenić stopień zagrożenia wypaleniem, ale również przedsięwziąć odpowiednie kroki profilaktyczne. Myślenie typu „nam się to nie przydarzy” często prowadzi do zgubnych skutków. Zasadniczo wszędzie tam, gdzie jest więcej pracy opartej o międzyosobowy kontakt - pracy emocjonalnie angażującej i absorbującej, wymagającej znacznych kompetencji - tam łatwiej o wypalenie. Ponadto permanentne funkcjonowanie w sytuacji stresu zawodowego także zwiększa ryzyko wystąpienia syndromu wypalenia. Natomiast można przyjąć, że na przedstawicieli wielu zawodów czy profesji działają podobne determinanty czy czynniki sprzyjające powstawaniu zespołu wypalenia.

Wieloaspektowość zjawiska zespołu wypalenia zawodowego oraz złożoność jego natury pozostaje sprawą bezsporną. Stąd trudno jest wskazać, co konkretnie w określonym przypadku spowodowało, że ktoś się wypala. Aby doszło do powstania zespołu wypalenia, musi zadziałać kilka czynników. W literaturze wymienia się ich wiele, przyjmując różne kryteria podziału. Zasadniczo determinanty sprzyjające wypaleniu dzieli się na środowiskowe (wynikające z pracy i struktury organizacji) oraz indywidualne (najczęściej odnoszące się do cech osobowości).

Do czynników środowiskowych zalicza się przede wszystkim te związane z wymogami pracy. Są to: nadmierny poziom wymagań i zbyt duża odpowiedzialność, obciążenie psychofizyczne (stresory), wadliwy styl zarządzania instytucją i potencjałem ludzkim, brak sprecyzowanych celów oraz nadmierna rywalizacja i konflikty zaburzające relacje interpersonalne między pracownikami. Analizując środowisko pracy oraz poszczególne płaszczyzny zaangażowań można wskazać jeszcze inne determinanty.

Zastanawia jednak fakt, że wiele osób, które pracują w niekorzystnych warunkach, nie doświadcza symptomów syndromu wypalenia. Dzieje się tak, ponieważ równie istotną rolę odgrywają czynniki wewnętrzne obecne w podmiocie. Są one związane z pełnioną rolą, osobistym systemem wartości, relacjami interpersonalnymi, a przede wszystkim z cechami i strukturą osobowości. Istnieje cała pula czynników - w tym wypadku cech i zmiennych osobowościowych - które narażają osoby na ryzyko wypalenia. Do cech osobistych predysponujących do zespołu wypalenia należą: niski poziom odporności psychicznej (hardiness), niska samoocena, niespójność wewnętrzna, niestałość emocjonalna, lękliwość, impulsywność, nadwrażliwość, nieśmiałość, bierność, a także brak umiejętności w radzeniu sobie ze stresem oraz brak pozytywnego treningu w znoszeniu frustracji, co możemy obserwować najczęściej u „ofiar” bezstresowego wychowania. Należy podkreślić, że również pracoholicy oraz osoby z „syndromem mesjasza” w znacznym stopniu narażone są na wypalenie.

Wypalenie zawodowe jest zjawiskiem złożonym, a jego powstanie inicjują różne czynniki. Trudno niekiedy stwierdzić, które z nich odgrywają istotniejszą rolę. Intuicyjnie można przyjąć, że przyczyny często „krzyżują się i nakładają”, indukując tym samym syndrom wypalenia. Podatny na wypalenie jest także człowiek niewłaściwie zmotywowany. Motywacja stanowi równie istotny czynnik lub, inaczej ujmując, „tworzywo” wypalenia. Tylko osoby ambitne, pełne zapału i poświęcenia, silnie zaangażowane w pracę lub w pełnione role ulegają wypaleniu. Ich nastawienie stanowi swoisty wyzwalacz procesu wypaleniowego, coś w rodzaju iskry. I jest to, poniekąd, paradoksalne. Czasami ceną za entuzjastyczne, pełne zapału podejście do powierzonych zadań, włożony wysiłek, stawianie bardzo wysokich wymagań i realizację wytyczonych, niekiedy trudno osiągalnych celów jest stan wypalenia. Osoby bierne, duchowo i profesjonalnie niezaangażowane - byty „wegetatywne” - nie wypalają się. Po prostu wchodzą w kryzys, który może stać się dla nich wielką szansą odnalezienia drogi rzeczywistego rozwoju i pełnienia misji. Wypalenie zaś dotyka tych, którzy „płoną” - są silnie zmotywowani, żyją jakąś pasją. Nasuwa się tu obraz ludzi młodych, pełnych entuzjazmu, idealistycznego wyobrażenia o sobie, swoich umiejętnościach i swoim powołaniu. Przykładem może być młody lekarz, stażysta wchodzący w realia systemu opieki zdrowotnej w naszym kraju. Nietrudno sobie wyobrazić, jak płonie, nietrudno sobie wyobrazić, jak zaczyna stygnąć, wrzucony w tryby machiny, bez pomocy mentora, który powinien go nauczyć cierpliwości i pokory, tak niezbędnej na starcie i tak niedocenianej w wielu innych sytuacjach. Stąd tak ważne jest odpowiednie motywowanie zarówno siebie, jak i właściwe stymulowanie wszystkich innych pasjonatów i „zapaleńców”, szczególnie monitorując stopień motywacji i, najczęściej przesadnego, zaangażowania. To kolejny już postulat odnoszący się do kwestii, którą poruszę na końcu, czyli: jak się chronić przed wypaleniem, a właściwie, jak pracować i się nie wypalić.

Przechodząc do zagadnień zapobiegania warto zauważyć, że sama świadomość, iż syndrom wypalenia stanowi realne zagrożenie jest bardzo praktyczną wskazówką profilaktyczną. Swoiste uwrażliwienie na problem jest niezmiernie istotne. Zuchwała negacja trudności, przesadny optymizm w zaangażowaniu poddały wiele osób swoistej „próbie ognia”. Warto także zapoznać się z niektórymi sposobami czy sugestiami pomocnymi w zapobieganiu wypaleniu. Zacznijmy od kwestii instytucjonalnych. Każde usprawnienie organizacji, jej struktur, wytworzenie odpowiednich relacji międzyosobowych, szeroko rozumiana integracja, poprawienie komunikacji oraz wszelkie działania mające na celu upodmiotowienie pracowników oddalają widmo wypalenia. Niebagatelną rolę odgrywa klimat, w jakim wykonywana jest praca. Dlatego nie należy szczędzić środków mających na celu integrację zespołów oraz tworzenie grup niosących wsparcie, pomoc i fachową poradę. Pewna osoba doświadczająca syndromu wypalenia stwierdziła, że nie sposób pracować w „permanentnym chaosie” czy „niekończącym się bajzlu”. To dosadne, ale bardzo prawdziwe. Często z pozoru drobny - szczególnie dla kierownictwa - problem w firmie, trwający lata, staje się nie do zniesienia i tworzy wypaleniową „iskrę”. Jak zauważono już wyżej, niedostatki środowiska pracy stanowią istotny czynnik wypaleniowy, dlatego istnieje permanentna konieczność wprowadzenia zmian systemowo-organizacyjnych. Ważną lekcję do odrobienia ma w tym względzie wiele instytucji i organizacji także w „nieustannie” przekształcającym się i doświadczającym różnych trudności sektorze medycznym.

Co może uczynić osobiście każdy z nas, aby nie ulec wypaleniu? Ważne jest zadanie sobie podstawowych pytań: Czy ja nadaję się do tego zajęcia? Czy dana praca nie jest dla mnie zbyt obciążająca? Czy dysponuję wystarczającymi kompetencjami, aby sprostać wyzwaniom i obciążeniom? Pewna grupa osób - przede wszystkim ze względu na predyspozycje osobowościowe - wręcz nie powinna angażować się zawodowo w określone prace, ponieważ w niedalekiej przyszłości przypłaci to wypaleniem. Ten namysł, czy odpowiedzialną refleksję, musi uczynić każdy - nawet jeśli uzyskał odpowiednie wykształcenie, także jeśli przeszedł przez sito selekcji w firmie, a nawet wówczas, gdy wreszcie znalazł posadę po długim okresie pozostawania bez pracy.

Zdecydowanie zapobiegamy wypaleniu, jeśli podnosimy nasze kwalifikacje zawodowe czy profesjonalne. Nabycie odpowiednich kompetencji i nieustanne ich podnoszenie wzmacnia w nas poczucie sprawczości, a tym samym swoiście „impregnuje” przed wypaleniem.

Kolejny postulat zapobiegawczy dotyczy harmonii pomiędzy pracą a życiem osobistym. Koniecznie musimy sami zatroszczyć się o czas wolny, o czas dla bliskich, tak potrzebny do regeneracji sił fizycznych i psychicznych. Zważywszy na potrzeby materialne, napięte plany i liczne zobowiązania, wydaje się, że jeśli zwolnimy tempo, wszystko się rozpadnie. Być może wystąpią pewne trudności, lecz mordercze tempo finalnie doprowadzi do wyczerpania. Zachowanie równowagi pomiędzy pracą a innymi aktywnościami i życiem osobistym jest wymogiem koniecznym, wynikającym wręcz z biblijnego postulatu „miłości do samego siebie”. Czasami przekłada się to na skromniejszy standard życia, ale - wbrew pozorom - zwiększa się nasz dobrostan w wymiarze psychofizycznym i duchowym.

Amerykański rabin Harold S. Kushner, autor wielu książek, w tym bestsellera poruszającego problem istnienia zła (Gdy złe rzeczy zdarzają się dobrym ludziom), w swej książce zatytułowanej Komu potrzebny jest Bóg? pisze, że często jest proszony o wykłady dla personelu medycznego, pracowników hospicjów i innych kategorii opiekunów, na temat postępowania z ofiarami tragedii i nieszczęść. Na zakończenie owych wykładów zawsze mówi o „(..) problemie „wypalenia się”, poczucia emocjonalnego wyczerpania, które powoduje, że nauczyciele, pracownicy socjalni, a nawet lekarze i pielęgniarki przestają troszczyć się o ludzi w potrzebie, bo ?zbyt dużo ich to kosztuje?”. Kushner przypuszcza, że ten stan wypalenia jest nie tyle rezultatem zbyt ciężkiej pracy, co poczucia daremności.

Wszystkim cierpiącym z powodu wypalenia mówi, że najważniejszą rzeczą, by uniknąć poczucia daremności, jest zredefiniowanie pojęcia sukcesu. „Sukcesem nie musi być tylko powrót pacjenta do zdrowia czy rozwiązanie wszystkich problemów życiowych podopiecznego. Niektóre choroby pozostaną nieuleczalne, na niektóre problemy nie będzie rozwiązania. Sukcesem będzie jednak taka opieka nad każdym pacjentem, każdym klientem, by wiedział, że zadbano o niego w najlepszy sposób, niezależnie od tego, jak beznadziejna jest jego sytuacja”. Na taką radę mędrca można odpowiedzieć, że jest to niemożliwe chociażby tylko z braku niezbędnych warunków i środków. Lekarze mają również doświadczenie bycia nękanym przez pacjentów. W tej podpowiedzi tkwi jednak przekonanie, że w naszej pracy w ramach dostępnych nam środków zawsze możemy uczynić tyle, by uszanować podmiotowość pacjenta, a także jego rodziny, co przełoży się na wzrost szacunku do samego siebie. W swojej recepcie na przeciwdziałanie destrukcyjnej sile wypalenia wskazuje jednakże jeden niezbędny warunek. Zwraca uwagę swoim słuchaczom, że jeśli rozdają miłość, siłę, współczucie, a nie mają źródła, które by je uzupełniało, to pewnego dnia te zapasy miłości i siły wyczerpią się, co objawi się w gniewie do ludzi przychodzących ze swymi problemami. Rabin wskazuje, że takim źródłem, które jest niewyczerpane, jest Bóg, przez wielu rozumiany jako Absolut i tylko dzięki niemu nasza siła może być stale odnawiana.

Cytowany autor porusza też problem specyficznego stresu, który towarzyszy jednemu tylko środowisku zawodowemu - lekarzom, gdyż materią ich pracy jest ludzkie życie - bezsprzeczna świętość zarówno dla wierzących, jak i niewierzących. Dzięki wyznaniu jednego z amerykańskich lekarzy stawia pytanie: Co robi lekarz, gdy czuje, że popełnił błąd (nie chodzi tu o poważny błąd etyczny czy diagnostyczny lub też o błąd w leczeniu, lecz o niepokój, że można było postąpić inaczej)? Przyznanie się do błędu wobec pacjenta i jego rodziny, swoich kolegów, przełożonych jest wyczynem niemal heroicznym. Nasza obyczajowość nie premiuje szczerości. Lekarz, przyznając się do błędu, wystawia się na cios. Nie sposób rozterkami związanymi z pracą wciąż obciążać rodzinę czy przyjaciół, nie sposób też o nich łatwo zapomnieć. Tu rabin Kushner podpowiada: Jedynym, który nie zada ciosu komuś, kto przyzna się do popełnionego błędu jest Bóg, który czeka na właśnie taki nasz gest, aby nam przebaczyć, byśmy sami sobie mogli wybaczyć. Podobnie problematykę wypalenia charakteryzują i analizują duchowni różnych konfesji chrześcijańskich oraz liczne grono psychoterapeutów.

Nieco paradoksalnie, ale właśnie w dobie przełomów technologicznych kwestia sensu życia wydaje się być fundamentalna. Żyjemy w czasach „herezji czynu” i dyktatów ery postindustrialnej. W wyniku przemian cywilizacyjnych i hierarchii wartości bardzo wiele osób sens swego życia odnajduje w pracy. Oczywiście w tym miejscu nie neguję wartości pracy i odczucia właściwej satysfakcji z faktu jej wykonywania. Raczej chodzi o ten dryf życiowy, postawienie wszystkiego na pracę, która ma nadać sens mojej egzystencji. Wówczas przeważa akcent zaangażowania zawodowego, praca sama w sobie czy działanie staje się nadrzędną ideą w życiu, nierzadko wręcz „bożkiem”. W sytuacji niepowodzenia w pracy wszystko się wali, cała egzystencja człowieka, ponieważ praca - sens życia legł w gruzach. Praca nie może być całym naszym życiem. Poszukiwanie i odnalezienie sensu życia, odnalezienie duchowej tożsamości w Bogu-Absolucie nie tylko stanowi fundament naszej egzystencji, umożliwia rozwój, ale również zabezpiecza nas w konsekwencji przed wieloma tragediami w życiu, w tym także przed wypaleniem.

Artur Radacki MIC
(ur. 1968), doktor psychologii, teolog duchowości, rektor i wychowawca w WSD Księży Marianów,
wykładowca akademicki oraz adiunkt na Wydziale Psychologii WSB-NLU w Nowym Sączu.
Zajmuje się zagadnieniami z zakresu psychologii klinicznej, w tym problematyką wypalenia.