Przegląd Urologiczny 2009/6 (58) wersja do druku | skomentuj ten artykuł | szybkie odnośniki
 
strona główna > archiwum > Przegląd Urologiczny 2009/6 (58) > Koszyk pasji

Koszyk pasji

Chirurg, urolog, lekarz sportowy, miłośnik historii i teatru, dziennikarz

Aż trudno uwierzyć, że dr n. med. Jerzy Golański znalazł czas na wszystkie te zajęcia. Co więcej, oddawał się im z prawdziwą pasją, a większość z nich nadal go pochłania. Chociaż nie jest już lekarzem polskich sportowców, ciągle im kibicuje, a poza tym leczy, publikuje, szpera po archiwach i spotyka się z przyjaciółmi ze środowiska teatralnego.

Jerzy Golański urodził się w mazowieckim Tarczynie, gdzie jego ojciec był lekarzem weterynarii, a mama farmaceutką. Wychował się w atmosferze związanej z leczeniem ludzi i zwierząt. Od dziecka wiedział, że będzie lekarzem. Medycynę na warszawskiej AM ukończył bez problemów. Początkowo pracował w Klinice Chirurgicznej CKP Wojskowej Akademii Medycznej, a następnie został asystentem w Klinice Urologicznej AM w Szpitalu Dzieciątka Jezus przy ul. Lindleya.

- Miałem przyjemność pracować jeszcze pod kierownictwem prof. Stefana Wesołowskiego, wielkiej postaci polskiej urologii - mówi dr Golański. - Uważam go za swego mistrza i nauczyciela. Zdałem oba stopnie specjalizacji: I z chirurgii, II z urologii, obroniłem też doktorat nt. "Jednoczasowa operacja prostatektomii i hermiotomii". Krótko pracowałem również z prof. Tadeuszem Krzeskim, a także ze znakomitymi kolegami, dziś już profesorami: Andrzejem Borkowskim, Andrzejem Borówką, Zbigniewem Wolskim, nieodżałowanym Maciejem Czaplickim i wieloma innymi, z którymi w dalszym ciągu utrzymuję przyjacielskie i zawodowe stosunki.

W tym cyklu kształcenia nastąpiła krótka przerwa. Po roku pracy, gdy jeszcze był najmłodszym asystentem, został powołany do wojska i 2 lata odsłużył w lotnictwie w Modlinie. Był lekarzem w stopniu podporucznika (obecnie jest kapitanem rezerwy). Praca na lotnisku była bardzo ciekawa, polegała na badaniach pilotów przed lotami, a potem na dyżurowaniu podczas lotów, aby zapewnić opiekę w razie jakichś nieoczekiwanych zdarzeń.

W roku 1981 nadarzyła się okazja wyjazdu do pracy w Libii. Ze względu na rodzinne komplikacje dr Golański ostatecznie nie wyjechał pasjena zagraniczny kontrakt, ale wcześniej zwolnił się z kliniki. Wkrótce rozpoczął pracę w akademickiej służbie zdrowia, w ZOZ-ie dla szkół wyższych przy ul. Mochnackiego, przez wiele lat znanym wszystkim studentom jako "PALMA". Później nazwa się zmieniała (po latach znów wrócono do starej), ale dr Golański pozostał placówce wierny do dziś.

W tym ZOZ-ie, w szpitalu akademickim, założył 10-łóżkowy pododdział urologiczny i nim kierował. Dopiero rok temu pododdział został zlikwidowany. Dr Golański pozostał w "PALMIE", obecnie pracuje w ambulatorium. Poza tym udziela porad w spółdzielni lekarskiej i w gabinecie prywatnym.

Sportem, a ściślej koszykówką, interesował się od zawsze. W 1982 roku nadarzyła się okazja pracy w charakterze lekarza sportowego.

Fotografia 1
Turniej przedolimpijski w Malezji
Fotografia 2
Dr Golanski na Olimpiadzie Sportowców Nieslyszacych w Rzymie

Reprezentacja Polski juniorów w koszykówce poszukiwała lekarza. Dr Golański został zaangażowany. Jego poprzednikiem i mentorem w nowej roli był dr Olgierd Łada-Zabłocki, znana postać medycyny sportowej. Był uczestnikiem Powstania Warszawskiego, potem pracownikiem AWF-u. Obecnie już nie żyje. Dr Golański ze wzruszeniem wspomina jego pomoc.

Dziesięć lat pracy dla Polskiego Związku Koszykówki dr Golański przeżył jak wielką przygodę. Pracował kolejno z juniorami, potem z kadrą kobiet i wreszcie z reprezentacją narodową mężczyzn. To nie była łatwa praca. Lekarz sportowy musi znać się na wielu rzeczach - musi mieć doświadczenie w leczeniu urazów sportowych, ale również w ich profilaktyce. Najlepiej, by był chirurgiem lub ortopedą. Musi znać się na dietetyce, fizjologii, kardiologii, ale także na chorobach wewnętrznych, bowiem sportowcy często ulegają infekcjom górnych dróg oddechowych i chorobom układu pokarmowego. Osobny problem to wpływ obciążeń organizmu przy wyczynie sportowym.

- Lekarz sportowy powinien też być psychologiem - mówi dr Golański. - Miałem szczęście współpracować ze sławnym później doktorem, wtedy jeszcze magistrem psychologii Janem Blecharzem (który po odejściu z koszykówki prowadził Adama Małysza). Wiele od niego się nauczyłem, a doświadczenia te przydają mi się również w codziennej pracy z pacjentami, nie tylko ze sportowcami. Lekarz kadry musi też znać języki obce, przede wszystkim angielski.

Całej tej wiedzy nie można przyswoić sobie studiując jeden podręcznik. Jerzy Golański wszystkie wiadomości fachowe zdobywał sam, najwięcej korzystał z doświadczeń polskich i zagranicznych kolegów, konsultacji, pobytów w szpitalach ze sportowcami. Wszędzie się uczył. Uczestnictwo w konferencjach lekarzy sportowych służyło wymianie poglądów. Przez wiele lat był przewodniczącym Komisji Lekarskiej Polskiego Związku Koszykówki. Pełnił rolę naczelnego lekarza tej dziedziny sportu i dzięki temu mógł uczestniczyć w wielu międzynarodowych kongresach szkoleniowych. Sam też prowadził szkolenia, bo po pewnym czasie miał już duże doświadczenie.

Niektórych umiejętności nie można nauczyć się z podręczników, trzeba je samemu "wypraktykować". W sporcie istotną rolę odgrywa czas - zawodnik musi szybko wyzdrowieć, zregenerować siły i złapać kondycję. Gdy zwykły śmiertelnik skręci staw skokowy, może pozwolić sobie na 6-tygodniową albo dłuższą terapię. Zawodnik zawsze przechodzi przyspieszony cykl leczenia.

Do obowiązków lekarza kadry, poza opieką doraźną, należy też organizowanie badań okresowych - 2 razy w roku albo częściej. Musi dopilnować również badań antydopingowych w poradniach sportowo-lekarskich, ustalać diety - inne w okresie przygotowawczym, inne na turniejach, przed meczami, po meczach; a także konsultować z trenerami obciążenia zawodników podczas treningów. Przed wyjazdami do krajów zagrożonych epidemiami powinien zorganizować szczepienia ochronne. Wreszcie lekarz musi zapewnić ekipie, zwłaszcza na wyjazdy zagraniczne, lekarstwa i środki opatrunkowe.

Dr Golański uczestniczył w wielu zgrupowaniach, turniejach krajowych i zagranicznych, mistrzostwach Europy. - Miałem ogromną satysfakcję, uczestniczyłem w wielu wspaniałych imprezach, poznałem atmosferę wielkich zawodów i oglądałem na żywo grę światowych gwiazd koszykówki - wspomina. - Byłem świadkiem rodzenia się talentów sportowych. Mam niezapomniane wrażenia. Zawodnicy ciężko pracują, muszą wyrzec się wielu przyjemności, większość jest bardzo ambitna i godzi sport z nauką, studiami. Zawsze ich podziwiałem. I w miarę możliwości mobilizowałem. Pracowałem z doskonałymi polskimi trenerami: Jerzym Świątkiem, Ludwikiem Miętą, Andrzejem Kucharem i Tadeuszem Hucińskim. Miałem kontakty z sędziami ze ścisłej czołówki sędziów międzynarodowych: Markiem Paszuchą, Wiesławem Zychem, Krzysztofem Koralewskim.

Z kolejnymi reprezentacjami dr Golański jeździł po Europie i świecie. Był na 3 mistrzostwach Europy: juniorów w Salonikach w Grecji w 1981 roku, z reprezentacją Polski seniorów w Caen i Nantes we Francji w 1983 roku, w Stuttgarcie w Niemczech w 1985 roku oraz na mistrzostwach Europy grupy B w Belgii w 1986 roku, z reprezentacją kobiet w Tel Awiwie w Izraelu w 1991 roku, a także na turnieju przedolimpijskim w Kuala Lumpur w Malezji w 1988 roku.

- Atrakcją tej przygody poza przeżyciami sportowymi było poznawanie świata. Wyjazdy pozwoliły mi zobaczyć wiele ciekawych miejsc - kontynuuje wspomnienia dr Golański. - Na przykład podczas pobytu we Francji odwiedziłem cmentarz żołnierzy polskich pod Falaise. Turniej przedolimpijski w Malakce oraz dwa długie turnieje w Chinach w 1983 i 1988 roku to poznawanie egzotyki Azji. Chiny to inna Azja niż reszta kontynentu. Miałem niewiele czasu na zwiedzanie, ale w miarę możliwości starałem się zobaczyć rzeczy najciekawsze. Zwiedziłem muzea w Paryżu, Rzymie, Wiedniu, Madrycie i Moskwie. Jednym z niezapomnianych przeżyć było uczestnictwo w bankiecie wydanym na cześć uczestników turnieju w pałacu i ogrodach sułtana Malakki w Malezji.

- Inne wydarzenie, znacznie mniej przyjemne, to zaginięcie mojego bagażu w Singapurze. Zostałem tylko w jednym ubraniu. Co gorsze, w moich walizkach było całe zaopatrzenie medyczne: leki, witaminy, odżywki dla sportowców. Bagaż znalazł się po tygodniu, omyłkowo wyładowano go podczas międzylądowania w Dubaju. Odżywki, które były proszkiem pakowanym w puszkach, zostały zniszczone. Puszki podziurawiono, ponieważ prawdopodobnie celnicy szukali narkotyków. Musieliśmy kupić nowe odżywki. W czasie pobytu w Belgii trafiliśmynastrajkkolejarzy.Dojechaliśmypociągiem z Holandii do granicy Belgii i stop. Trzeba było wysiąść z wagonów i wynająć autokar. Ledwie zdążyliśmy na mecz.

Przygoda była pasjonująca, ale też bardzo trudna. Nie tylko zawodnicy ciężko pracują, cała ekipa również. Dr Golański wyjątkowo ciężko, dlatego że przez całe lata starał się godzić zajęcia lekarza sportowego z pracą w "PALMIE". Nie miał urlopów, bo poświęcał je na zgrupowania. Cierpiała na tym rodzina. Dlatego po 10 latach zrezygnował. Na pożegnanie został odznaczony Złotą Odznaką Zasłużonego dla Polskiego Związku Koszykówki.

Fotografia 3
Z reprezntacja kobiet na mistrzostwach w Izraelu
Fotografia 4
Spotkanie w ambasadzie polskiej w Malezji

Jeszcze tylko przez 2 lata (2001-2002) pracował jako naczelny lekarz kadry Polskiego Związku Sportowego Niesłyszących. Nauczył się języka migowego. W roku 2001 uczestniczył wraz z ekipą tych sportowców w Olimpiadzie w Rzymie. A teraz nadal kibicuje polskim koszykarzom. Gdy niedawno w Polsce odbywały się mistrzostwa świata w koszykówce, wybrał się z synem do Wrocławia na mecz Polska - Litwa. Spotkał dawnych zawodników, rozmawiał z trenerami.

Medycyna i sport to nie wszystkie pasje dr. Golańskiego. Bardzo dawno temu zaczął pisywać do prasy. Najpierw "Zwierciadło" zamawiało u niego porady lekarskie. W czasach współpracy z kadrą spor-tową przesyłał korespondencje z turniejów koszykówki, np. relacje z przedolimpijskiego turnieju w Chinach zamieszczały katowicki "Sport" i krakowskie "Tempo". Z tych lat datuje się też jego przyjaźń z wieloma dziennikarzami sportowymi. Wrażenia z podróży zagranicznych zamieszczały tygodniki: "Przekrój", "Kontynenty", "Przegląd Sportowy".

Gdy kończy się opowieść o emocjach sportowych, dr Golański spokojnie dodaje: Moje hobby to historia regionalna. Mój ojciec przez wiele lat pracował pod Warszawą, w Tarczynie i bardzo interesował się historią tych okolic. Napisał pierwszą monografię Tarczyna- miasta starszego od Warszawy (uzyskał prawa miejskie w 1353 r.). Pisał i zbierał bibliografię dotyczącą miasta. Po jego śmierci kontynuowałem tę pracę. Napisałem dwie książki: "W dawnym Tarczynie" (wyd. 1991 r.) i "Z dziejów Tarczyna" (wyd. 1997 r.). Za drugą otrzymałem wyróżnienie w konkursie im. Aleksandra Gieysztora na najlepsze mazoviana. Współpracuję z pismem regionalnym "Wiadomości Tarczyńskie", w którym piszę na tematy historyczne i związane z ochroną zdrowia. Jestem członkiem Towarzystwa Miłośników Tarczyna.

I jeszcze jedno zainteresowanie - dr Golański kocha teatr. Zna go nie tylko ze sceny, ale i od kulis. Mówi, że spektakle teatralne i wielkie mecze sportowe mają coś wspólnego - są popisem ludzkich umiejętności, ludzkiej doskonałości.

Jego długoletnie związki z tą sztuką zaowocowały przyjaźniami z ludźmi teatru. Jest lekarzem domowym wielu z nich. To oni namówili go do spisania wspólnych pogaduszek i tak powstała trzecia książka Jerzego Golańskiego: Moje wywiady nielekarskie.

Jak znajduje czas na tak liczne zajęcia?
- Trzeba mieć pasje i dobrze zorganizowane życie, to znajdzie się czas na wszystko - kończy dr Golański. - Nie rozumiem ludzi, którzy się nudzą i takich, którzy mówią: Nie mam czasu. To prawda, że praca lekarza wymaga dużo czasu i zaangażowania intelektualnego. Prawda też, że nie można zbyt długo wykonywać 200 proc. normy. Dlatego po 10 latach odszedłem ze sportu. Ale na prawdziwe hobby zawsze znajdzie się czas, a dla mnie praca też jest pasją.

Żona dr. Golańskiego, Monika, także jest lekarzem - dermatologiem. Ale żaden z dwóch synów nie zdecydował się pójść na medycynę. Starszy Łukasz został dziennikarzem sportowym, młodszy Mateusz skończył europeistykę - zajmuje się sprawami unijnymi. - Na zakończenie chciałbym powiedzieć, że zawsze najważniejsza w mojej pracy lekarskiej była i jest urologia - dodaje dr Golański. - Byłem szefem pododdziału urologicznego Szpitala Akademickiego w Warszawie, wykonywałem zabiegi operacyjne, pracowałem i pracuję w przychodni urologicznej. Pracę lekarza kadry narodowej wykonywałem dodatkowo. Sport był dla mnie wielką przygodą życiową.

Małgorzata Skarbek